Świat zwierząt jest tak bogaty, że może przyprawić o zawrót głowy. Te niezwykłe stworzenia zawojowały wodę, ziemię i powietrze i potrafią znaleźć pożywienie nawet w najmniej gościnnych miejscach. Także to, co jedzą, nie zawsze ładnie wygląda i pachnie, szczególnie, kiedy chodzi o padlinę. Choć samo jedzenie martwych zwierząt może w nas wzbudzać wstręt, przyjrzyjmy się niezwykłym i jakże pomysłowym sposobom, do jakich uciekają się padlinożercy aby znaleźć zdobycz i zachować ją dla siebie.

Na początek przyjrzyjmy się najpopularniejszemu chyba gatunkowi padlinożernemu – sępom. Te duże ptaki potrafią wznieść się na wysokość 11 km, by z tak imponującego pułapu wypatrywać zwłok zwierząt na ogromnym terenie. Nie trzeba chyba dodawać, że mają fantastyczny wzrok. Kiedy sęp znajdzie już nieżywą antylopę lub zebrę, rozszarpuje jej ciało potężnymi szponami i masywnym, hakowato zakrzywionym dziobem, wzmocnionym dodatkowo na czubku specjalną rogową powłoką. Nie bez powodu głowa i szyja sępów pozbawiona jest piór. Takie rozwiązanie ułatwia im zagłębianie głowy w otwory wydziobane w truchle, by móc dostać się do głębiej położonych kąsków – te z reguły są świeższe i nie naruszone jeszcze przez larwy owadów. Sęp nie obawia się zatrucia – jego żołądek produkuje kwas kilka razy mocniejszy od naszego – strawi praktycznie wszystko i unieszkodliwi wszelkie groźne bakterie. Sęp jest świetnie przystosowany do jedzenia padliny, ponieważ to jego jedyne pożywienie.

Bardzo ciekawe zachowania żywieniowe mają żuki zwane grabarzami. Kiedy ten niepozorny (maksymalnie 3.5cm) owad znajdzie martwego ptaka czy nawet średnich rozmiarów ssaka, wpełza pod niego i przeciąga go w jakieś zaciszne miejsce. Czasem, kiedy akurat trwa okres godowy, współpracuje przy tym para żuków. Kiedy znajdą już spokojny zakątek, zaczynają zakopywać swoją zdobycz – stąd ich nazwa. Żmudnie rozkopują ziemię pod padliną, która powoli zagłębia się w dołku. Docelowa głębokość kopania to 10-30 cm. Zakopanie szczura czy małego ptaka trwa kilka godzin, co i tak jest niezłym wynikiem jak na rozmiary żuczków. Potem dookoła martwego zwierzątka grabarze ryją komorę, w której samica złoży jaja. Młode będą miały jedzenie „pod ręką”, ale i tak zostaną otoczone troskliwą opieką rodziców. To niesamowite, że żuki żerujące na padlinie tak dbają o swoje potomstwo.

Padlinożercą można też zostać okazjonalnie. Drapieżniki, które na co dzień polują i jedzą świeże mięso, nie pogardzą gotowym łupem, który nie ucieka i tylko czeka, by go zjeść. Także w trudniejszych okresach, kiedy o zwierzynę trudno, drapieżniki przestawiają się na tryb padlinożerny. Robią tak na przykład kruki i sroki, które w zimie nie polują na mniejsze ptaki i gryzonie, a szukają nieżywych zwierząt, dla których mróz okazał się zabójczy. Być padlinożercą to niezły interes – kiedy dookoła panuje głód i zwierzęta giną, sępy, kruki i hieny mogą się najeść za wszystkie czasy. Jedyny wysiłek, na jaki muszą się zdobyć, to poszukiwania zwłok i odpędzanie ewentualnej konkurencji. Walka o padlinę może okazać się zabójcza i pechowy zjadacz zwłok może w jej wyniku paść łupem innych zwierząt o podobnych upodobaniach.